W pierwszej połowie XV w. Kubice stały się ośrodkiem kultu maryjnego, związanego z figurką Matki Boskiej Bolesnej (Piety). Ten typ wyobrażenia Marii z ciałem Syna wywodzi się z Niemiec, gdzie powstał pod koniec XIII w., a w drugiej połowie następnego stulecia stał się popularny w całej Środkowej Europie. Do jego rozprzestrzeniania przyczyniały się ówczesne tragiczne wydarzenia- rozprężenie i anarchia w Niemczech (tzw. wielkie bezkrólewie), "niewola awiniońska" papiestwa, epidemie dżumy (tzw. czarna śmierć), później wojny husyckie- uważano bowiem Matkę Boską Bolesną za orędowniczkę w cierpieniu. O samej rzeźbie z Kubic bardzo mało wiadomo, jej pochodzenie, twórca, ani czas powstania są nieznane. Bezsporne jest tylko to, co można zobaczyć: rzeźbę wykonano z drewna, ma ona 60 centymetrów wysokości. Matkę Boską rzeźbiarz wyobraził jako starszą kobietę, o pooranej zmarszczkami, pełnej smutku twarzy. Na jej kolanach spoczywa nieproporcjonalnie małe ciało Chrystusa. Okrywa ją udrapowana suknia, płaszcz i suknia. Co do czasu powstania figurki istnieją trzy wersje: według tradycji jej kult rozwinął się już na początku XV w., jeszcze przed wojnami husyckimi. Bardziej realistyczne jest datowanie na 2 ćwierć XV stulecia, najprawdopodobniej około 1435 r. Taka koncepcja opiera się na analizie ułożenia ciała Chrystusa i układu fałdów szat Marii, a równocześnie pozostaje w zgodzie z dokumentami dotyczącymi Kubic. Najostrożniejsi historycy sztuki uważają rzeźbę za pracę ludową z początku XVI w. Pewną ciekawostką są barokowe korony na głowach Chrystusa i Matki Boskiej- nie ma bowiem żadnych informacji o oficjalnej koronacji wizerunku. W podstawę rzeźby wmontowany jest relikwiarzyk z relikwiami uznawanymi za maryjne, ofiarowanymi w 1903 r. przez biskupa wrocławskiego kardynała Jerzego Koppa.
Pierwsze pewne informacje o żywym już kulcie pochodzą z połowy XVw. Figurka znajdowała się wówczas w ogrodzie Reibnitzów i była zawieszona na rozłożystym drzewie, powszechnie nazywano ją "naszą kochaną Panią z zielonego drzewa" (też "z sadu", "spod zielonej lipy"). Do niej, o czym wspomina kronika kościoła, już wówczas pielgrzymowała miejscowa ludność.
"300 lat z przeszkodami", czyli budowa kościoła
Mało jest w dziejach Śląska przykładów budowy świątyni, która natrafiłaby na podobne spiętrzenie nieprzewidzianych trudności, a pomimo tego, po kilkakrotnym przerywaniu i wznawianiu prac, została wreszcie doprowadzona do końca. Jednak owe problemy sprawiły, że finał nastąpił po 333 latach, a ostateczny kształt dzieła jest zupełnie odmienny od tego, który zamierzali stworzyć pierwsi budowniczowie.
W 1447 r. biskup wrocławski Piotr Nowak wydał dokument, w którym polecił, by dla otoczonej kultem figurki wybudowano murowany z kamienia kościół, który miał być postawiony "nie dalej, niż na rzut kamieniem" od miejsca, gdzie wówczas znajdował się wizerunek, czyli ogrodu Reibnitzów. Fundatorem był najprawdopodobniej Hans von Reibnitz wraz ze swoją pierwszą żoną Barbarą z domu von Stosch. Jednak już wówczas pojawiły się jakieś trudności, zapewne najbardziej prozaiczne - brak pieniędzy, i zbudowano tylko niewielką kaplicę. Według tradycji była to budowla drewniana, jednak relacje z czasów, gdy jeszcze istniała, określają ją jako "mały kościółek", nie precyzując budulca. Zachowana piaskowcowa tablica fundacyjna, sugeruje, że wzniesiono ją jednak, zgodnie z poleceniem biskupa murowaną. Ta budowla wobec wzrastającego napływu pielgrzymów szybko okazała się zbyt ciasna i niecałe pół wieku później podjęto ponownie inicjatywę budowy dużego kościoła pielgrzymkowego.
Fundatorami byli tym razem synowie Hansa - bracia Krzysztof (kanonik kolegiaty Św. Krzyża we Wrocławiu) i Dipprand Reibnitzowie, ówcześni właściciele wsi. Na ich prośbę biskup Jan IV Roth wydał 8 I 1495 r. dokument, w którym nazywa Kubice "cudownym miejscem" i pisze, iż "Kaplica chwalebnej Panny Marii we wsi Kubice w dystrykcie ząbkowickim, zwana od ludu "Panią spod drzewa" przyciąga do siebie dużą liczbę czcicieli z diecezji wrocławskiej, a także i innych diecezji...", w związku z czym zezwala na budowę nowego, kamiennego kościoła, udzielając mu 40- dniowego odpustu. Warunkiem jego uzyskania było złożenie datku na budowę lub upiększenie świątyni.
Rozpoczęta wkrótce budowa przebiegała początkowo bardzo pomyślnie i już po niedługim czasie stały mury prezbiterium. Zadziwiająca jest skala całego zamierzenia, wskazująca na chęć utworzenia z Kubic wielkiego ośrodka pielgrzymkowego, a analiza gotyckiej architektury, nawiązującej do wielkich kościołów klasztornych Wrocławia (św. Doroty, św. Wincentego), prowadzi do bardzo interesujących wniosków. Świątynia, której wznoszenie rozpoczęto pod koniec XV w., miała trójnawowy, halowy korpus (7 przęseł) i znacznie węższe od korpusu, ale długie (5 przęseł) prezbiterium. Tak duży chór nie byłby potrzebny w kościele przeznaczonym tylko dla pielgrzymów, można więc przypuszczać, że planowano tu założenie w przyszłości klasztoru.
Budowlę doprowadzono do stanu, który umożliwiał już odbywanie nabożeństw. Wiemy, że prezbiterium nie miało sklepień (tego, że je przewidywano, dowodzą przygotowane wyprowadzenia żeber; o tym, że ich nie było, świadczą tynki wewnętrzne, zachowane aż po koronę muru) zapewne przykryto je prowizorycznym dachem. Prace nad korpusem były jeszcze mniej zaawansowane. Pomimo tego, uroczyście przeniesiono świętą figurkę do nowego kościoła. Warto w tym miejscu nadmienić, że dla upamiętnienia tych przenosin i drzewa, na którym była zawieszona figurka Matki Boskiej, w 1828 r. postawiono barokową kolumnę z jej kamienną repliką. Stała ona do 2002 r. nad potokiem, ok. 100 m od kościoła. Niestety, w 2002 r. złodzieje ukradli kolumnę, a kamienną rzeźbę uszkodzili. Dzięki staraniom parafian i księdza proboszcza Krzysztofa Ziobrowskiego rzeźba została odnowiona w 2004 r. i nadal są czynione starania, aby wróciła na historyczne miejsce.
Natomiast rozpoczętej gotyckiej świątyni już nie udało się dokończyć. Główny fundator świątyni Krzysztof von Reibnitz natrafił na nieoczekiwaną przeszkodę - sołtys Jaworka i chłopi z tej wsi, którzy mieli swe pola w sąsiedztwie, wymusili przerwanie prac, ponieważ uważali, że budowa uszczupla ich rolę. Przebieg sporu wskazuje, że chłopi reprezentowali interesy potężniejszej siły- właścicielek Jaworka, cysterek trzebnickich. Skarga opatki została zresztą zanotowana w dokumencie z 1501 r. - twierdziła ona, że Krzysztof Reibnitz, "mąż bardzo pobożny i roztropny", przyłączył kawałek ziemi z dóbr Hennersdorf (Jaworek) do Wonnewitz (Kubice). Na prośbę Reibnitza rozsądzenia sporu podjęli się książęta ziębiccy Albrecht, Jerzy i Karol, którzy doprowadzili do polubownego rozstrzygnięcia. Książę Karol I Podiebradowicz, pan na księstwie ziębickim, Oleśnicy i hrabia kłodzki, w 1501 r. Osobiście przybył do Kubic i wówczas dokonano oficjalnego, uroczystego rozdziału gruntów, w obecności skonfliktowanych stron- Reibnitza i opatki klasztoru trzebnickiego księżnej Anny opawskiej (krewnej książąt ziębickich) oraz licznych świadków- chłopów z Jaworka i rycerstwa księstwa ziębickiego, pozostawiając kościół przy Kubicach. Ceremonia odbyła się w następujący sposób: książę wziął w swe ręce pług i wyorał skibę wzdłuż uzgodnionej linii granicznej. Na jednym z zaprzężonych do pługa koni siedział starosta księstwa Jerzy von Bischoffheim zwany Latusky, a przed pługiem szedł sołtys Fryderyk i zainteresowani chłopi "Fabian Grunewald, Riedel Täubern i Hanß Jacoben i inni", którzy wskazywali, gdzie zgodnie z ugodą ma biec granica. Niedługo później granica została zaznaczona pięcioma kamieniami granicznymi z wykutym na nich orłem, symbolem książęcej władzy, a w Ząbkowicach "we wtorek po dniu ścięcia św. Jana Chrzciciela" (31 VIII) wystawiono dokument, w którym szczegółowo opisano przeprowadzenie rozgraniczenia. Niestety, owe kamienie, ustawione "aby na wieczność oznaczały tę granicę już dawno zaginęły- w późniejszych tekstach nie ma o nich żadnych wzmianek.
Pomimo zażegnania sporu, nie od razu wznowiono przerwane prace, gdyż znów okazało się, że brakuje na to pieniędzy. Dopiero w 1516 r. znalazł się darczyńca- 23 V, Henryk von Niemancz nadał 6 marek czynszu ze swych dóbr w Koźmicach i Przerzeczynie dla kościoła w Kubicach. Zapewne dzięki temu jeszcze przez pewien czas kontynuowano budowę, ale wkrótce stanęła na drodze następna przeszkoda - rozwijającą się od 1517 r. reformacja. Ta zbieżność dat ma niemalże symboliczną wymowę. Luteranie krytykowali mocno kult wizerunków, a co za tym idzie - ideę pielgrzymowania. Ruch pątniczy niemal zamarł, wraz z nim skończyły się ofiary. Pod znakiem zapytania stanął w ogóle sens budowy wielkiego kościoła w małej wsi i prace znów wstrzymano. Niewykończony i opustoszały kościół szybko niszczał.
W tym czasie dochodziło nawet do rozbierania niszczejących murów dla uzyskania budulca. Według podania pewien człowiek mieszkający koło kościoła postanowił sobie w ten sposób wznieść dom. Jednak, jak zapisano: „Bóg go pokarał, bowiem te poświęcone kamienie nie dały się trwale wmurować i nowo zbudowany dom zaczął się walić".
Reformacja w Kubicach
Już w 1580r. właściciel Kubic Adam Domanz sprowadził do wsi pierwszego kaznodzieję ewangelickiego (który wygłaszał kazania w starym kościółku). Jego przybycie wywołało ostry konflikt z katolikami. Sprzeciwiający się obecności luteranina proboszcz Zwróconej Jakub Böhm został- jak zapisano w protokóle wizytacji –„raniony przez innowierców tak, że przez dwa lata nie mógł wejść na ambonę" Kilkanaście lat później Kubice miały już pastora - 23 IV 1596r. objął to stanowisko Adam Förster, rodowity ząbkowiczanin, uprzednio bakałarz w miejskiej szkole. W 1612r. Förster odszedł do Brzeźnicy (zaproszony przez jej właściciela Jana von Mettich), a opiekę nad gminą przejął Mateusz Stein. Po trzech latach jego działalności wszyscy mieszkańcy Kubic byli już ewangelikami.
Przeprowadzono jednak pewne prace, zmierzające do zagospodarowania prezbiterium nowego kościoła na dom modlitwy, a część budowli zaadaptowano na kaplicę cmentarną. Ciekawe, że korpus świątyni - zamknięty murami, lecz niezadaszony i pozbawiony posadzek - wykorzystywano jako cmentarz (taki stan opisano jeszcze w protokole wizytacji z 1666 r.). W 1594r. Wolfram von Rotkirch z Ciepłowód sfinansował budowę dachu nad prezbiterium, a 11 VIII 1602r. ówczesny właściciel Kubic i Baldwinowic Walentyn Frank polecił odnowić część wnętrza. Prace ukończono w następnym roku i 3 VIII pastor Förster wygłosił w kościele pierwsze kazanie.
Niemal równocześnie z podpisaniem pokoju westfalskiego, kończącego wojnę trzydziestoletnią, 28 X 1648 r., katolicy odzyskali kościół, który włączono do parafii w Zwróconej. W protokole wizytacji w 1666 r. jego stan oddano określeniem "rudera". Korpus i dwie wieże były zrujnowane, zapisano, "że należy się bać, aby nie zleciały razem z dwoma dzwonami" Przyczyny ujęto następująco: "Kubicka świątynia była stara, ale i heretycy walnie się przyczynili do jej upadku". Jednak nie od razu zaczął się odradzać ruch pielgrzymkowy. Tym razem główną przeszkodą był fakt, że w Kubicach nie było już słynącego łaskami wizerunku.
Rabunek Świętej Figurki
Podczas wojny trzydziestoletniej, wedle doniesienia proboszcza ze Zwróconej Grötznera) (który w czasie opisywanych wydarzeń był proboszczem w Ząbkowicach), figurka Matki Boskiej Bolesnej została skradziona z kościoła. Dokonał tego pewien szwedzki żołnierz, który w worku przeniósł ją do Ząbkowic na kwaterę. Żołnierz działał za milczącym przyzwoleniem luterańskiego pastora i pewnego mieszkańca Kubic, także luteranina, który wówczas sprawował funkcję kościelnego. Żołnierz ów musiał wkrótce ze swoimi oddziałem wyjść z Ząbkowic, wtedy przekazał łaskami słynącą figurkę gospodarzowi nazwiskiem Nitschke, u którego kwaterował, obiecując mu wysoką zapłatę za jej przechowanie do czasu, gdy po nią wróci - miało to nastąpić za dwa dni. Nie wrócił jednak już nigdy. Gospodarz, który międzyczasie również stał się katolikiem, rozpuścił wiadomość o posiadanym skarbie, tak że ludzie przyjeżdżali z daleka, aby ujrzeć i oddać cześć Matce Boga. Wśród nich znalazł się ówczesny sekretarz księstwa ziębickiego, hrabia Ferdynand Ignacy Tanner von Löwenthal, który odebrał rzeźbę i przechowywał ją. Po jego śmierci córka, katoliczka, która wyszła za mąż za mieszkańca Kolina w Czechach, wywiozła wizerunek do tego miasta. Taki stan trwał kilka lat. Po zakończeniu wojny trzydziestoletniej księża Maciej Stephetius i Jerzy Wolzel dowiedzieli się, gdzie znajduje się figurka i na ich prośbę starosta krajowy księstwa ziębickiego zażądał jej zwrotu i zagroził przejęciem spadku po ojcu, w przypadku gdyby Matka Boska Bolesna nie wróciła na Śląsk. Wówczas córka Löwenthala zapakowała świętą figurkę do worka, zapieczętowała go i poleciła pewnemu Żydowi, który o niczym nie wiedział, przewieźć pakunek do Barda i przekazać go tamtejszemu proboszczowi. I tak też się stało. Podobno, gdy po przekazaniu przesyłki, w obecności Żyda otwarto worek, ten stwierdził złośliwie: " szkoda, że tego bezwartościowego przedmiotu nie wrzuciłem do wody". W 1660 r. figurkę przewieziono do Ząbkowic, potem do Zwróconej, skąd dopiero pod naciskiem właściciela Bobolic Franciszka Albrechta von Kappauna, zresztą luteranina, wróciła na swoje miejsce w kościele w Kubicach.
Od tego momentu datuje się ponowne ożywienie ruchu pielgrzymkowego, zresztą nie zawsze spontanicznego; niektóre pielgrzymki były inicjowane przez władze w ramach propagandy kontrreformacyjnej, a do udziału w nich starano się przymusić nawet protestantów. W związku z odrodzeniem sanktuarium papież Innocenty XI udzielił odpustu zupełnego tym, którzy "po przyjęciu Najświętszego Sakramentu modlić się będą przed cudowna figurką (...) albowiem wierni otrzymali wiele łask za przyczyną Pani z Kubic". Nadanie odpustu spowodowało, rzecz jasna, jeszcze większy napływ pątników. Wkrótce gotyckie prezbiterium zaadaptowane na kościół przestało wystarczać.
W 1722 r. odbyła się wizytacja kościelna, z której pochodzi następująca notatka: "Na ołtarzu jest figurka Matki Boskiej Bolesnej, która w 1495 roku przez biskupa Jana z Wrocławia (biskupa wrocławskiego Jana IV Rotha) została na piśmie poświadczona , jako słynąca cudownymi łaskami. Z tego powodu i z powodu wielkiej ilości wiernych, którzy tutaj przybywają, stwierdza się, że powinno się zbudować większą świątynię". I tak niedługo się stało. Inicjatorem odbudowy, a właściwie dokończenia budowy kościoła pielgrzymkowego w Kubicach był ksiądz Antoni Zinneburg, dziekan ząbkowicki, któremu udało się wyjednać dla tej inwestycji wsparcie władz świeckich i kurii wrocławskiej. Nie mógł natomiast liczyć na pomoc protestanckich właścicieli Kubic, ani miejscowej ludności. W 1667 roku w sprawozdaniu biskupa wrocławskiego dla papieża mieszkańców wsi określono jako haeretici, czyli luteran, a w latach 1684 - 1708 zanotowano w całej parafii Zwrócona, obejmującej m.in. Kubice, 32 przypadki nawrócenia na katolicyzm (na ogólną liczbę 1040 parafian).
Warto poświęcić nieco uwagi człowiekowi, któremu zawdzięczamy, że "biała katedra" nie jest ruiną. Antoni Zinneburg urodził się 20 XI 1695 roku w Českiej Lipie (wówczas Deutsch Leippe) w Czechach. Jako konwertyta ukończył szkołę jezuicką we Wrocławiu, a w latach 1713-19 studiował w Rzymie, uzyskując doktorat z teologii. Po studiach wrócił na Dolny Śląsk i w 1720r. został kanonikiem we Wrocławiu, a w1725 r. mianowano go proboszczem w Ząbkowicach. Pozostawał nim tylko 11 lat - w 1736 r. przeprowadził się do Wrocławia, gdzie zamieszkał przy katedrze. W tym stosunkowo krótkim czasie, dzięki osobistemu zaangażowaniu doprowadził do końca zasadnicze prace budowlane w Kubicach. W 1741r., gdy na Śląsk wkroczyli Prusacy, uciekł przed nimi do Austrii i tam pozostał aż do śmierci. Zmarł w 1767 roku.
Budowa rozpoczęła się zapewne około 1730 r. i trwała do listopada 1736r. Prac doglądał osobiście ksiądz Zinneburg, który zaangażował wybitnych artystów śląskich. Możemy tak sądzić jedynie na podstawie efektu, gdyż nie znamy nazwiska architekta ani większości spośród twórców wystroju świątyni. Zdecydowano się na barokizację, połączoną z całkowitą zmianą aranżacji wnętrza, przede wszystkim w odniesieniu do korpusu, gdzie ze względu na stan budowli wiele prac i tak trzeba było wykonać od nowa. Zrezygnowano z gotyckiego układu trójnawowego na rzecz jednej, obszernej nawy, podzielonej na dwa wyraźnie wyodrębnione przęsła o centralizującym charakterze. W związku zburzono istniejące już zapewne filary międzynawowe, zamurowano gotyckie okna i wykuto nowe (m.in. okna o wykroju czworoliścia w górnej części ścian). Zmieniono też kształt zamknięcia prezbiterium z trójbocznego na prosty, co osiągnięto wymurowując ściankę działową, która odcina sześcioboczne wnętrze we wschodniej części świątyni. Urządzono tu dwukondygnacyjną zakrystię, zaś przestrzeń ponad nią pozostawiono niewykorzystaną. Nawę i prezbiterium nakryto sklepieniami żaglastymi (wschodnią część prezbiterium - kolebkowym), które wspierają się na zdwojonych gurtach i filarach przyściennych.
Wszystkie te prace odbyły się jednak w przestrzeni wyznaczonej przez mury gotyckiej budowli. Dlatego zaskakująca jest północna ściana korpusu, wybudowana w całości w XVIII w. i różniąca się zdecydowanie od pozostałych- pozbawiona przypór, wzniesiona z kamienia (pozostałe są, poza partiami cokołowymi, ceglane) i nieotynkowana. Nie wiadomo dokładnie, dlaczego tak się stało. Nasuwają się dwa wytłumaczenia: albo uznano od razu, że stan nadwątlonej przez czas i rozbiórki ściany nie pozwala na jej wykorzystanie, albo to samo okazało się w bardzo drastyczny sposób i stara ściana runęła podczas prac budowlanych. Była to ostatnia poważna przeszkoda na długiej drodze do zakończenia budowy. W 1736 roku zakończono zasadniczy etap przebudowy, lecz jeszcze przez kilka dziesięcioleci stopniowo wyposażano i wykonywano nowe, zgodnie z duchem epoki. W 1753 roku dobudowano barokowy przedsionek (data w kluczu portalu), a w 1780 roku przebudowano fasadę, nadając jej ostateczny wygląd - nadbudowano dwie wieże i nakryto je barokowymi hełmami.
Najnowsze dzieje Sanktuarium
W latach 1737 - 1764 spisywano kronikę kościoła, w której zanotowano 1850 przypadków cudownych uzdrowień; świadczą o nich także liczne vota, zawieszone na ścianach prezbiterium. Ostatnie takie zdarzenie zanotowano w 1887 r.; dotyczyło księdza Wiktora Apoloni, proboszcza Zwróconej. Ksiądz Apoloni był chory na zapalenie opłucnej. Stosowane kąpiele lecznicze i inne zabiegi nie odniosły skutku i lekarze uznali, że nie ma dla niego ratunku. Ksiądz jednak modlił się do Matki Boskiej Bolesnej i złożył ślub, że jeśli wyzdrowieje, podejmie starania o utworzenie w Kubicach samodzielnej parafii. Tak się stało - ksiądz Apoloni wypełnił ślub i w 1897r. erygowano tu parafię, a kościół otrzymał tytuł "ad Sanctam Matrem Dolorosam" (Matki Boskiej Bolesnej). Pierwszym proboszczem został ksiądz Rudolf Richter. Główne święto w Bobolicach było od tego czasu obchodzone w piątek przed niedzielą palmową.
Wielkim dobroczyńcą kościoła była baronowa Saurma, która ufundowała nowy dzwon i przeznaczyła na remont kościoła w 1932r. zawrotną kwotę 60 000 marek. Ostatnim proboszczem do 1945r. był ksiądz Schnackenburg.
Po II wojnie światowej Bobolickie Sanktuarium, znowu włączone do parafii w Zwróconej, na dłuższy czas popadło w zapomnienie - pielgrzymki ustały, a stosunkowo małej parafii nie było stać na utrzymywanie wielkiego kościoła filialnego. Stan kościoła pogarszał się. Dopiero w 1964 r. dzięki subwencji biskupa wrocławskiego Bolesława Kominka wyremontowano dach prezbiterium (zużywając 30 tys. dachówek) i zabezpieczono wieże. Od lat 70 wznowiono pielgrzymki, choć skala tego ruchu jest znacznie mniejsza niż dawniej. W 1984r. przeprowadzono remont fasady, w ostatnich latach odnowiono wnętrze.
Na podstawie książki Jerzego Organiściaka „Ząbkowickie opowieści”